niedziela, 19 października 2014

Rozdział 22

Siedzimy w astonie martinie Reusa milcząc. Blondyn prowadzi tą czarną bestię z pełną gracją a ja kątem oka mu się przyglądam. Jego seksowne ruchy działają na mnie jak nic innego. Chciałabym całować każdy centymetr jego idealnie wyrzeźbionego ciała. Chciałabym całować go. Jego ciepłe usta, tak delikatne jak płatki róż. Jego ręka wędruje z drążka zmiany biegów wprost na moje udo. Delikatnie je gładzi, spoglądając na mnie. Przygryzam dolną wargę i patrze w jego cholernie idealne oczy.
- Leno nie przygryzaj wargi - mówi chrypkim głosem - wiesz jak to na mnie działa
Kolejny raz tego dnia rumienie się co nie uchodzi uwadze blondyna. Uśmiecha się i wzrokiem wraca na drogę, skupiając się w pełni na prowadzeniu samochodu. Jego ręka nadal gładzi moje udo. Zabiera ją tylko na moment by zmienić biegi. Przyglądam się mu z zainteresowaniem a nasze wzroki co chwilę się krzyżują.
- Leno jesteś taka niewinna. Nie mogę uwierzyć, że taka seksowna dziewczyna jest nadal dziewicą - mówi przesuwając swoją rękę pod materiał mojej sukienki
Zamykam oczy i rozkoszuje się tą chwilą mimo, że wiem iż powinnam kazać mu przestać.
- Marco.. - mówię - skup się na drodze a nie na mnie
- Przepraszam - rzecze zabierając rękę i znów skupia się na prowadzeniu samochodu - co powiesz na mały spacer? - pyta za chwilę
- Teraz? - pytam zaskoczona
Było już grubo po 23 a my znajdowaliśmy się na obrzeżach Dortmundu. Daleko od cywilizacji, od tych wszystkich fanek Marco, od zgiełku miasta. Reus zaparkował na małym parkingu niedaleko drogi i wysiedliśmy z samochodu. Wszędzie panowała błoga dla uszy cisza. Stałam z zamkniętymi oczami i rozkoszowałam się tą chwilą gdy poczułam dłonie Marco, przytulającego mnie od tyłu. Na mojej szyi złożył krótki pocałunek, który wywołał na moim ciele gęsią skórkę.
- Marco nie zapominaj, że nadal masz dziewczynę - mówię nie otwierając oczy
- Ona się dla mnie nie liczy - mruczy mi do ucha lekko je przygryzając
Czułam w brzuchy motyle za każdym razem, gdy dotykał ustami mojego ciała.  Były niezwykle ciepłe. Chciałam je poczuć na swoich ustach, chodź wiedziałam, że nie powinnam. Dobrze znam Marco i wiem jak traktuje dziewczyny. Jak w tym momencie traktuje Evę. Mimo iż jej nienawidzę to mam świadomość tego, że robimy źle. Jednym płynnym ruchem Marco odwraca mnie do siebie i składa na moich ustach pocałunek. Wplatam moje ręce w jego włosy i odwzajemniam go. Czuje jak ręce blondyna błądzą po moim ciele. Temperatura powietrza wrasta natychmiast o dobre 10 stopni. Czuje jak gorączka oblewa moje ciało z każdym kolejnym pocałunkiem mojego towarzysza. Marco chwyta mnie za nogi i podnosi tak, że siedzę na masce jego samochodu. Przyciągam go nogami jeszcze bliżej siebie. Blondyn całuje moją szyje a ja posłusznie oddaje się tej pieszczocie.
- Oj Lena - mruczy między pocałunkami - Nawet nie wiesz jak chętnie wziąłbym Cię teraz na masce tego samochodu - mruczy wpijając się w moje usta
Przerywam pocałunek i uważnie się mu przyglądam. Jego oczy płoną. Widać, że pragnie mnie tu i teraz. Chce Marco, ale nie teraz. Nie jestem jeszcze na to gotowa.
- Marcoo ja.. - zaczynam nie pewnie
- Nie jesteś gotowa - pyta opierając swoje czoło o moje
- Jeszcze nie teraz - mówię - Nie chce przeżyć swojego pierwszego razu na masce samochodu
Marco tylko uśmiecha się i składa na moich ustach przelotny pocałunek. Pomaga mi zejść z maski i otwiera drzwi do samochodu.
- A my nie mieliśmy iść przypadkiem na spacer? - pytam z uśmiechem
- Oj Leno nie bądź nie mądra - mówi z uśmiechem - po prostu musiałem wymyślić coś żeby cię pocałować a spacer był idealnym pretekstem
Uśmiecham się do niego wsiadając do samochodu. Droga do domu Marco mija nam bardzo szybko. Jest środek nocy a że nam nie specjalnie chce się spać postanowiliśmy przy piwku obejrzeć coś w TV. Rozwaliłam się na kanapie czując się jak u siebie. Marco usiadł na fotelu obok.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że jestem pierwszym facetem, który cię pocałował - mówi upijając łyk piwa
- Ja też nie - śmieje się uważnie obserwując blondyna - Nie chce poruszać tego tematu, bo wiem że ciężko ci o tym mówić, ale to przez to co Elena zrobiła twojemu bratu tak się zmieniłeś? - pytam nie pewnie
- Chodzi Ci o to jak traktuje dziewczyny? - pyta upijając spory łyk piwa
Widzę, że nie jest mu łatwo o tym mówić, ale mi też nie jest łatwo zaakceptować, że przez mojego brata i Marco życie straciła jakaś osoba
- Tak o to - mówię i sama zabieram się za swoje piwo
- Tak. Po tym incydencje stwierdziłem, że dziewczyny to suki. Bawią się uczuciami, rozkochują nas i porzucają. Może nie wszystkie, ale dla mnie nie miało to znaczenia - mówił
- A po co Ci Eva? - rzucam kolejne niewygodne pytanie, ale ku mojemu zaskoczeniu Marco odpowiada na nie bez trudu
- Chciałem pokazać wszystkim, że mogę się zmienić. Chciałbym się zmienić, ale nie umiem. Ju wczoraj na imprezie dwa razy ją zdradziłem. Nie kocham jej i nie umiem być jej wierny - rzucił i wstał by wziąć z lodówki nowe piwo - Chcesz też? - zapytał pokazując butelkę
- Jasne - odpowiedziałam
Atmosfera robiła się coraz bardziej wyluzowana. Marco poszedł wziąć prysznic a ja w tym czasie kończąc kolejne piwo, chyba już 6, szukałam jakiegoś fajnego filmu. Byłam pijana nie ukrywam. Moja głowa nie należy do najmocniejszych. Otwarłam balkon by wpuścić trochę świeżego powietrza do salonu. Butelki ze stołu odniosłam do  kuchni. Gdy wróciłam Blondyn siedział już wygodnie w fotelu i czekał aż wrócę.
- Oglądamy - zapytał gdy tylko zobaczył mnie w progu
Ja tylko pokiwałam głową na znak, że się zgadzam. Strasznie rozproszył mnie widok Marco. Miał na sobie tylko spodnie dresowe. Jego klata tak idealnie urzeźbiona była odkryta. Ten widok zaparł by dech w piersiach każdej kobiecie. Jego mokre włosy opadały mu na czoło. Jeśli mam być szczera nic nie rozumiałam z tego filmu. Nie mogłam się na nim wcale skupić. W pewnym momencie nie wiem co mnie podkusiło. Usiadłam blondynowi na kolanach tak, że oplatałam go nogami. Opuszkami palców jechałam po jego cudownej klacie czując jak pod moim dotykiem napina się każdy jego mięsień. Od szyi po sam początek dresów. Był idealny. Po chwili Reus już całował moją szyję. Ręce błądziły mu po całym moim ciele.
- Leno pragnę Cię - mówił muskając moją szyję - Tu i teraz - dokończył zsuwając mi jedno ramiączko sukienki odsłaniając tym samym kawałek mojego biustonosza
Czułam, że jego męskość mnie pragnie.
  - Marco nie - powiedziałam pewnie
- Lena - rzekł patrząc na mnie
- Nie zaciągniesz mnie do łóżka, dopóki się nie zmienisz - powiedziałam - dziś pozwoliliśmy sobie na o wiele za dużo. Jesteś moim przyjacielem a ja chcę Ci pomóc uporać się z przeszłością - dokończyłam schodząc z jego kolan
- Lena to się nie uda. Takie osoby jak ja się nie zmieniają - rzekł zakładając jakiś t shirt leżący na fotelu
- Ja pomogę Ci się zmienić. Skończ zaliczać panienki,  skończ traktować dziewczyny jak zabawki. Ja nie chce być twoją zabawką - celowo zaakcentowałam ostatnie słowa
- Lena.. - chciał coś powiedzieć jednak mu przerwałam
- Zaufaj mi a ja później zaufam tobie - rzekłam łagodnie
- Czyli na razie relacja przyjacielska? - zapytał
- Tak i nie przekraczajmy tej bariery - odpowiedziałam
- Czeka mnie długa droga. Nie wiem czy uda mi się zmienić - mówi wyraźnie smutny 
- Pomogę ci się zmienić. Pomogę ci zapomnieć o przeszłości i zacząć nowe życie - mówię i uśmiecham się do niego przyjaźnie

***********************************************

Rozdział pisałam na telefonie, wiec przepraszam ze błędy. Nagły napływ weny no i mamy kolejny rozdział. Mi się podoba i uważam, że jest jednym z lepszych rozdziału na blogu. Ale zostawiam go waszej ocenie. 
Pozdrawiam :*

środa, 15 października 2014

Rozdział 21

W mojej głowie była tylko jedna myśl. Dowiedzieć się mrocznej tajemnicy Marco i co z tym wszystkim ma wspólnego David Reus. Moją uwagą przykuła data jego śmierci. Dzień urodzin Marco. Uważnie śledziłam każdy ruch blondyna. Siedział on teraz wyprostowany patrząc w dal. Po jego policzkach nadal płynęły łzy. Było mi cholernie ciężko patrzeć jak osobą, którą można powiedzieć kocham cierpi. Ja jednak nic nie mogłam z tym zrobić. Stałam dalej jak wryta i przyglądałam się temu wszystkiemu. Bałam się tego co mogę zaraz usłyszeć. A jeśli on powie, że go zabił nie wiem czy będę nadal wstanie kochać morderce.
- Leno jesteś pierwszą osobą, której opowiem tą historią - rzekł wpatrując się we mnie swoimi oczami, które w tym momencie wyrażały głęboki smutek
Wskazał miejsce na ławce koło siebie a ja posłusznie je zajęłam. Nasze ramiona stykały się ze sobą, czułam jego perfumy, które sprawiają, że nie myślę logicznie.  Tak bardzo chciała bym go w tym momencie pocałować, ale wiem że to nie na miejscu.
- David to mój brat i z jego śmiercią nie mam nic do czynienia - rzekł wypuszczając powietrze
Kamień spadł mi z serca. Czułam ulgę, ale dlaczego Marco wcześniej nie mówił, że ma brata
- Nie wiesz o jego istnieniu, gdyż od młodych lat mieszkał w USA. Do rodzinnego Dortmundu wracał tylko na święta i to na bardzo krótko. Miał dziewczynę, która pochodziła stąd ogólnie rzecz biorąc to wyjechali razem. David nie widział świata poza nią. Kochał ją najbardziej na świecie, więc musisz wiedzieć jak cieszył się na wieść, że zostanie ojcem. Elena się nie cieszyła. Od jakiegoś czasu zdradzała go i nie miała pojęcia czyje to dziecko. Gdy wrócili do Dortmundu oznajmić rodziną o nowym członku rodziny oznajmiła, że to koniec, że dziecko nie jest jego a ona go nie kocha. Ja grałem wtedy w Borussii Moenchengladbach. Nie byłem w domu gdy rozegrała się ta tragedia. Pewnego wieczoru piłem kawę oglądając jakiś mecz, gdy zadzwonił do mnie ojciec. Płakał i ledwo go rozumiałem. Jednak rozumiałem to, że mój brat nie żyje. Że przez Elenę popełnił samobójstwo - przerwał gdyż w jego oczach pojawiły się łzy - Rozbił się samochodem pod jej domem. Twój brat gdy tylko się o tym dowiedział przyjechał po mnie i zabrał do Dortmundu. Byłem wściekły na Elene tak, że chciałem ją zabić. W dniu pogrzebu Davida z twoim bratem wpadliśmy na genialny pomysł. Zapłaciliśmy jednemu z dortmundzkich gangsterów, by się jej pozbył.
Nie mogłam uwierzyć w to co w tym momencie usłyszałam. Mój brat i Marco są winni czyjejś śmierci. Marco skrył twarz w dłoniach i płakał. Dobrze wiedziałam, że teraz tego żałuje, ale to go nie usprawiedliwia.
- Wracajmy to domu - powiedziałam nie patrząc na Marco
- Lena zrozumiem jeśli nie będziesz chciała mnie znać. To ja jestem winny śmierci Eleny. Twój brat mi tylko pomógł, bo go o to prosiłem nie wiń go za to - mówił patrząc mi w oczy - ale musisz wiedzieć w jakiej wtedy byłem rozsypce - kontynuował a po jego policzku spływała łza.
Delikatnie skrawkiem bluzki ocieram ją zanim zdąży spaść na ziemię. Dlaczego blondyn tak bardzo mnie pociąga. Jest cholernie idealny. Całkiem nie myślę o tym czego dowiedziałam się od Marco. Wstajemy i udajemy się w stroną czarnego samochodu Marco. Przytulam się do niego i czuję jakie ciepło biję od jego ciała. Blondyn odwzajemnia uścisk.
- Lena jest już późno może zostaniesz u mnie na noc - pyta niepewnie
- A co na to wszystko Eva - odpowiadam pytaniem  stając w miejscu
- Ona się dla mnie nie liczy - mówi przyciągając mnie do siebie
Powoli zmniejsza odległość jaka nas dzieli i składa na moich ustach słodki pocałunek. Patrzy mi w oczy mnie ogarnia lęk.  Nie wiem co zrobić. Widzę że czeka na mój rucha jednak ja się boję. Boję że mnie zrani. Zrezygnowany wypuszcza mnie z ramion i odwraca w kierunku samochodu. W ostatniej chwili odzyskuję świadomość i łapię go za rękę przyciągając do siebie. Teraz to ja składam na jego ustach pełen uczyć pocałunek. Czyje jak już po chwili jego ręce obejmują mnie w talii. Nie wiem ile to trwa, ale mogło by trwać wiecznie. Nasze języki splecione w tańcu. Nasze przyśpieszone oddechy.
I on. Najprzystojniejszy mężczyzna jakiego znam.

 *******
Przepraszam!
Wiem, że rozdział powinien ukazać się już dawno, ale brak czasu.
Przepraszam też za treść. Miało być inaczej wyszło strasznie ;c 
Mam nadzieję, że końcówka was zadowoli ;*
Dziękuje wszystkim, którzy wchodzą na mojego bloga, komentują jesteście dla mnie niezwykłą motywacją, bo wiem że mam dla kogo pisać.
Dziękuje, że jesteście <3

PS. Przepraszam za błędy i to że jest taki krótki ;c

piątek, 3 października 2014

Rozdział 20

Około godziny 16 byliśmy na miejscu. Kawiarnia była na dość daleko od Dortmundu. Domyślałam się, że Marco wybrał to miejsce by odpocząć od tych wszystkich paparazzi. Wszędzie wokół nas rozpościerał się gęsty las z bujną trawą.  Chłodne podmuchy wiatru uderzają mi w twarz, gdy tylko wychodzę z samochodu, ale nie zwracam na to uwagi. Zaciągam się czystym, nieskazitelnym powietrzem, którego w mieście tak brakuje. Zamiast zgiełku, pędzących samochodów słychać tylko cichy śpiew ptaków. Widok jest nieziemski. Rozkoszuję się chwilę. Mam ochotę zostać tu na zawsze. Zatrzymać swoje pędzące życie i po prostu się wyłączyć. Nie wiedziałam, że niedaleko są takie magiczne miejsca. Kawiarnia znajduje się w dość starej, zabytkowej drewnianej chacie. Ma to swój klimat.
- Chodź. Wejdźmy do środka, bo chyba za chwilę będzie padać - rzekł Marco spoglądając na niebo
Patrzę nad siebie i widzę gęste czarne chmury. Wydają się być na tyle nisko, że możne było bym je dotknąć, wyciągając rękę. Zgadzam się z Marco. Ruszamy w stroną drewnianych schodów, prowadzących do chatki. Od wejścia czuć cudowny zapach świeżo parzonej kawy. Marco prowadzi mnie do stolika obok palącego się kominka. Jest to jedno z niewielu miejsc w tym pomieszczeniu, gdzie można ze spokojem porozmawiać. Gdy tylko zajmujemy miejsca podchodzi do nas kelnerka i daje MENU.
- Co Ci zamówić - mówi przyjaźnie Marco uśmiechając się do mnie
- Może naleśnika z lodami i kawę - odpowiadam również z uśmiechem
Reus ruchem ręki wzywa kelnerkę i zamawia dla mnie jaki i dla siebie Naleśniki z lodami i kawę.
- Więc o czym chciałeś ze mną pogadać?- pytam niepewnie
- Nie wiem od czego zacząć. Muszę Ci po prostu coś wyznać. - niepewnie zaczyna Marco bawiąc się serwetką.
Jego pewność siebie całkiem gdzieś znikła. Czuję się dziwnie. Czy Marco chce mi powiedzieć coś strasznego.
- Mo już Ci coś wczorajszej nocy powiedział - mówi patrząc przez okno.
- Mo mi tylko powiedział, że masz na swoim sumieniu rzeczy mroczniejsze niż obracanie panienek w swojej sypialni - mówię zgodnie z prawdą i wpatruje się w blondyna.
On prostuje się i zbiera na odwagę by spojrzeć na mnie. Patrze w jego mleczno czekoladowe oczy. Strasznie mnie hipnotyzują. Blondyn chce coś powiedzieć jednak kelnerka przerywa mu podając nasze zamówienie.
- Zjedzmy ze spokojem a potem zabiorę Cię w miejsce gdzie lepiej będzie mi to wszystko Ci wytłumaczyć. Być może to co ci tam powiem sprawi, że nie będziesz już chciała mnie znać, ale ja zrozumiem - mówi i opuszcza znowu głowę. - smacznego - dodaje
Początkowo jemy milcząc, jednak później zaczynamy wspominać stare czasy. Jak mały Marco działał mi na nerwy a mimo wszystko ryczałam do poduszki, gdy wyjeżdżał do Mönchengladbach. To właśnie tam stało się coś przez co traktował dziewczyny przedmiotowo. Wspominamy jak kupiłam mu śliczną koszulkę, nasze wszystkie kłótnie. Śmiejemy się do łez wspominając jak Marco w wieku 12 lat bawiąc się w berka wpadł do rowu pełnego ścieków. Potem przez dwa dni nikt nie chciał się z nim bawić bo jeszcze było czuć smród. Lub jak bawiąc się w chowanego schował się w sadzie na drzewie. I wtedy przyszedł ogrodnik chcący zebrać owoce z drzewa. Zatrząsł jabłonką i zamiast owoców spadł pan Reus. Trzeba było widzieć jak szybko uciekał.
Gdy kończymy jeść Marco płaci i opuszczamy do cudowne miejsce. Wsiadając do auta ostatni raz rzucam okiem na to miejsce. Marco odpala silnik a ja znów zaczynam mu się przyglądać. Ruszamy w drogę powrotną do Dortmundu. Radio cicho nuci melodię piosenki "Don't wake me up" Chrisa Browna. Blondyn kątem oka zerka na mnie. Łapie go na tym a on posyła mi uśmiech. Ten cholerny uśmiech, który śni mi się po nocach. Uwielbiam jak Marco na mnie patrzy myśląc, że tego nie widzę. Uśmiecham się pod nosem co nie umyka uwadze blondyna. 
- O czym tak myślisz? - pyta swoim nieziemskim głosem, wywołując tym gęsią skórkę na moim ciele 
- Przypomniałam sobie twoją minę gdy spadłeś z tego drzewa - śmieje się - wyglądałeś jak byś narobił w gacie 
- Ty się śmiej, ale prawie tak było - śmieje się Marco i ponownie odwraca głowę w stronę drogi 
- Oj wierz mi, że jak do nas przybiegłeś czuć było coś innego - mówię próbując być poważna, jednak gdy tylko widzę wzrok blondyna wybucham śmiechem  - waliło od Ciebie bardziej niż jak wpadłeś do tego rowu
- To nie ja to Mario puścił bąka - mówi poważnie Reus - a znowu wszystko na mnie
- Ey a pamiętasz jak Mario zgubił gacie wskakując do basenu - śmieję się na samo wspomnienie tego 
- Tak pół plaży w Dubaju widział klejnoty małego Goetze - wybucha śmiechem Marco - on zamiast je szybko ubrać, leciał goły pół plaży z gaciami w ręku do mamy - dodaje 
Kończymy wspominać dopiero, gdy wjeżdżamy do Dortmundu. Po kolejnych 15 minutach drogi podjeżdżamy pod.... CMENTARZ 
- To tu skończę swoję opowieść Leno - mówi głośno wypuszczając powietrze z płuc 
Odwracam głowę w stronę szyby i widzę cmentarny mur. Dość wysoki cały murowany. Patrze przerażona na Marco. Co on zrobił, że zabrał mnie tutaj by mi po wszystko wytłumaczyć. Powoli wysiadam z auta i idę za Marco. Milczymy. Jestem zbyt przerażona, żeby cokolwiek mówić. Nagle stajemy przed pojedynczym, marmurowym pomnikiem. Marco odwraca się w moim kierunku. Z jego oczy płyną łzy. Pierwszy raz widzę jak płacze. Spoglądam na nagrobek i zamieram. 

David Reus 
(ur.12.04.1986r   zm.31.05.2010r)  
Zginął śmiercią tragiczną 

Marco siada na ławce chowając głowę między nogami. Słyszę jak płaczę. Boję się zapytać kto to jest i co mroczna przeszłość Marco ma z tym wspólnego. Boję się jego odpowiedzi.

*****************************************

Wiem, że przerywam w takim momencie, ale chce was jeszcze potrzymać w niepewności. ;)
Jak myślicie co chce powiedzieć Marco Lenie?
W między czasie zapraszam was na mojego nowego bloga ;*
Macie tak bohaterów. Jutro około godziny 16 pojawi się prolog.
Zapraszam serdecznie ;* 

czwartek, 2 października 2014

UWAGA

Zapraszam was na mojego Nowego bloga

http://dortmund-miastem-marzen.blogspot.com/

Na razie dodałam tylko bohaterów, ale już w sobotę pojawi się prolog ;)
Liczę na was i na wasze komentarze. I mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.
Serdecznie zapraszam :*

niedziela, 28 września 2014

Rozdział 19

Rano obudziłam się w nijakim nastroju. Wczorajsza noc dała mi dużo do myślenia.  Miałam przeczucie, że duet Goetzeus coś przede mną ukrywa  Ale dlaczego nie zobaczyłam tego wcześniej. Nie miała pojęcia. Bolała mnie głowa.  Wyjęłam telefon z zamiarem zadzwonienia do Mo, gdyż wiedziałam, że muszę z niego wyciągnąć coś więcej. Już miałam nacisnąć zieloną słuchawką, gdy zobaczyłam nową kopertę z wiadomością SMS. Była od Marco. Zastanawiało mnie czego on może chcieć dziś ode mnie po tym jak wczoraj nawrzucałam jego nowej dziewczynie. Chciał się spotkać. Szczerze byłam pewna, że chce mnie za to wszystko porządnie ochrzanić, jednak chciałam się z nim spotkać. Ciągnęło mnie do niego i mimo, że wiedziałam iż ma dziewczynę cholernie chciałam go zobaczyć.
Tak to uczucie, że jest się w kimś zakochanym jest wciąż dla mnie obce i wcale go nie rozumiem. Powinnam znaleźć kogoś kto wreszcie pokaże mi co to znaczy kochać. Miałam nadzieję, że to będzie Marco, jednak wczoraj zostałam sprowadzona boleśnie na ziemię. On wolał jakąś tam Eve a ja chyba musiałam się z tym pogodzić.
- Hejoo siostra - do mojego pokoju wpadł uśmiechnięty od ucha do ucha Mario
Po jego dziwnym wczorajszym zachowaniu nie było ani śladu. Podejrzane. Nie chciałam jednak wywoływać kłótni toteż miło się z nim przywitałam.
- No hej - powiedziałam
- Nie widziałaś gdzieś mojej torby treningowej? - spytał z nadzieję w głosie - za chwilę ma po mnie przyjechać Reus a ja jej nie umiem nigdzie znaleźć - dokończył robiąc maślane oczka
- Leży w łazience na półce - rzekłam z uśmiechem
Cały Mario. Zawsze rzuca swoją torbę gdzie popadnie a potem nie może jej znaleźć
- Co ja bym bez ciebie zrobił Leno - rzekł składając na moim policzku soczystego buziaka
- No już leć grubasku bo się spóźnisz - pośpieszałam go
On tylko uśmiechnął się i już miał wychodzić gdy odwrócił się jeszcze na chwilę w moim kierunku.
- Wpadnij dziś na Idunę. Mamy otwarty trening o 13 a Marco chciał z tobą pogadać- rzekł poważnie i nie czekając na moją odpowiedz wyszedł z domu.
Przewróciłam teatralnie oczami i i zakryłam się kołdrą po sam czubek głowy.
Punktualnie o 13 zajęłam miejsce na trybunach stadionu i podziwiałam poczynania chłopaków. Trening przebiegał sprawnie, gdyż chłopacy nie chcieli zbytnio ośmieszać się przy fanach. Każdy najdokładniej jak tylko mógł wykonywał polecenia trenera. Gdybym ich nie znała uwierzyłabym, że w rzeczywistości są tacy precyzyjni, jednak za dużo czasu już z nimi spędziłam. Trener zadowolony z swoich podopiecznych chodził uśmiechnięty i wydawał kolejny polecenia. Kątem oka spostrzegłam jak Marco na mnie patrzy. Jednak on gdy tylko zobaczył, że go obserwuje odwrócił się w innym kierunku i udawał, że rozmawia z Mikim. Nie zwróciłam na to specjalnie uwagi, wiedząc iż pewnie dąsa się na mnie za wczoraj.
- Hej Lenka - usłyszałam zza moich placów
Obejrzałam się za siebie i ujrzałam uśmiechniętą Anię.
- Hej Anka - rzekłam z uśmiechem gdy ta usiadła koło mnie
- Co siedzisz tak sama? - zapytała
- Jakoś nie specjalnie chce mi się siedzieć z dziewczynami i tą całą Evą - powiedziałam pokazując palcem roześmiane dziewczyny
- Widzę że nie jestem jedyna, która jej nie znosi - rzekła zaczynając się śmiać- wredne, plastikowe babsko.
Rozmawiałyśmy przez całą resztę treningu. Anię bardzo lubiłam. Umówiłyśmy się na wspólne zakupy jutro oraz że pójdziemy razem na siłownie. Lewandowska uwielbia aktywność fizyczną i obiecała, że zarazi mnie tym. Nigdy nie narzekałam na tuszę, bo jestem osobą chudą, ale trochę mięśni nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
Gdy trening dobiegł końca pożegnałam się z Anią i wyszłam przed stadion, gdzie miałam spotkać się z blondynem. Po chwili zobaczyłam go jak opuszcza obiekt z tą szmatą.
Jednak ku mojemu zdziwieniu Marco pożegnał się z nią i ruszył uśmiechem w moim kierunku. Jego włosy rozwiewał wiatr, ale nawet w takich wyglądał seksownie. Z każdym jedo krokiem moje serce zaczynało bić szybciej. Czy to możliwe, że ja wreszcie się zakochałam. Tak naprawdę. NIe miałam pojęcia co się ze mną działo w tamtym momencie.
- Panno Leno chyba musimy porozmawiać - rzekł poważnie
Ja tylko kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Marco otworzył mi drzwi do swojego samochodu a następnie sam zajął miejsce kierowcy.
- Leno wiesz, że twoje wczorajsze zachowanie było nie na miejscu - zaczął spoglądając na mnie swoimi ciemniejszymi niż zazwyczaj oczami - Jednak nie mam ci tego za złe -dodał poprawiając się na siedzeniu i wracając wzrokiem na drogę. 
Nic z tego nie rozumiałam.  W takim razie po co chciał się ze mną spotkać skoro nie ma ochoty mnie zjebać.  Spojrzałam na niego niepewnie. Był tak cholernie przystojny. Skupiony na drodze. Z lekkim dwu dniowym zarostem, który sprawiał że był jeszcze bardziej pociągający. Nawet nie wiem kiedy przygryzłam dolna wargę. 
- Porozmawiamy jak dotrzemy na miejsce - rzekł - I nie patrz tak na mnie. To cholernie mnie rozprasza Leno - rzekł spoglądając na mnie na co ja z niewyjaśnionych przyczyn oblałam się rumieńcem.
Odwróciłam wzrok i skupiłam się na krajobrazie zza okna. Nie miałam pojęcia dokąd zmierzamy. Rozsiadłam się wygodnie na skórzanym siedzeniu aston Martina Reusa i uważnie go obserwowałam. Dostrzegam niewielką bliznę z boku jego szyi. Dziwi mnie to że wcześniej jej nie zauważyłam. Jego blond włosy nadal znajdują się w nieładzie i jeden swawolny kosmyk opada mu na czoło. Tatuaże pokrywające jego rękę nadawały mu coś z Bad Boys'a. 
- Boże dlaczego ty jesteś taki idealny. Pierdolony Reus - klnę w myślach pożerając go wzrokiem. 
- Panno Leno rozpraszasz mnie gdy tak na mnie patrzysz. Mam wtedy wrażenie ze chcesz się ze mną kochać - wyrzuca z siebie
Na jego słowa czuje jak robię się purpurowa na policzkach.  Reus jest pewny siebie. Az za bardzo. Szybko odwracam się w drugą stronę, by nie zauważył że się rumienie. Jednak on nawet nie odwraca wzroku w moim kierunku.  Milczę nie wiedząc co mam odpowiedzieć. Z jednej strony nie chce być jego zabawka a z drugiej cholernie go pragnę. Jakieś dwie części mnie toczą ze sobą wewnętrzny bój. 
- Dokąd jedziemy - zręcznie zmieniłam temat
- Niespodzianka - powiedział spoglądając na mnie 
- Marco - rzekłam mierząc go wzrokiem - Wiesz, że nie lubię niespodzianek 
- Leno jesteś taka głupiutka - rzekł delikatnie i zaczął się śmiać - Ale niech Ci będzie. Jedziemy do takiej odległej knajpki na obrzeżach Dortmundu, gdzie będziemy mogli w spokoju pogadać.  
Uśmiechnęłam się tylko odwracają od niego wzrok. Resztę drogi milczeliśmy.

***************************

Z racji tego, że weekend spędzam chora w łóżku i do tego sama w domu postanowiłam coś napisać.
Rozdział zostawiam do waszej oceny. :)
Liczę na wasze motywujące komentarze, bo z moją weną jest ostatnio źle ;)
Pozdrawiam ;***

wtorek, 23 września 2014

Rozdział 18

Mo wyprowadził mnie z posesji Reusa. Byłam wściekła. Być może nie powinnam była od razu tak na nią najeżdżać, ale nie spodobało mi się to, że odebrała mi Marco. Marco, na którym teraz tak bardzo mi zależało. Czułam w środku kompletną pustkę. W tym momencie, przez swoją głupotę straciłam przyjaciela. Po policzku płynęły mi słone łzy.
- Mo proszę zabierz mnie stąd. Nie chce żeby ktoś widział, że płaczę. - powiedziałam nie przestając szlochać.
Nadmiar alkoholu sprawił, że straciłam nad sobą kontrolę. Wypowiadałam na głos słowa, których nigdy nie powinnam powiedzieć.
- Co ona ma czego na nie mam. Dlaczego to ją wybrał Marco a nie mnie. - szlochałam idąc chodnikiem - Straciłam go na zawsze
- Lena czy ty zakochałaś się Marco? - spytał zdziwiony Leitner
Stanęłam ja wryta, gdyż właśnie dotarło do mnie, że zdradziłam to mojemu towarzyszowi. Spojrzałam na niego niepewnie. Czułam, że oblałam się purpurą na twarzy. Mo lekko uśmiechnął się.
- Spokojnie, nikomu nic nie powiem - puścił mi oczko - swoją drogą nie wiedziałem że jesteś zdolna by kogoś pokochać
Na te słowa moje ciało przeszył dreszcz. Zawsze byłam przekonana, że nie umiem nikogo kochać. Byłam zimną suką bez uczyć. Nigdy nie płakałam, nigdy niczego nie żałowałam. Uczucie do Marco zaczęło mnie zmieniać. Zaczęłam kochać, ale ja nadal nie byłam kochana. To tak strasznie bolało. Moje serce pękało na miliony małych kawałeczków, których już nikt nie będzie wstanie poskładać. Przypominała mi się każda chwila spędzona z Marco. Każde spojrzenie, każdy dotyk. Jego pocałunek, każdy wyrażał coś innego. Doskonale pamiętałam te motylki w brzuchu, za każdym razem. Na te wspomnienia wybuchłam jeszcze większym płaczem. Usiadłam na pobliskiej ławce i płakałam jak małe dziecko, które zgubiło ulubioną zabawkę. Mo usiadł koło mnie i mocno przytulił. Nie mówił nic. Po prostu milczał. Byłam mu za to wdzięczna. Wtuliłam się w niego wylewałam strumienie gorzkich łez. 
- Jesteś taka naiwna Leno - powiedział Leitner 
Spojrzałam na niego zaskoczonym wzrokiem. Nie wiedziałam dlaczego tak mówi. 
- Marco to nie jest chłopak dla Ciebie. On chce tylko zerżnąć laskę i ją zostawić. Ty jesteś inna. Ty nie chcesz zrobić tego z pierwszą lepszą osobą. Wierz mi on chciał Cię po prostu wykorzystać. Tacy ludzie się nie zmieniają. Możesz mi wierzyć lub też nie, ale on ma za plecami rzeczy o wiele bardziej mroczne niż obracanie panienek w swojej sypialni. - rzekł powoli wstając z ławki 
Nie miałam pojęcia o co może mu chodzić.  Nie zauważyłam by Marco zachowywał się jakoś dziwnie. A może nie zwróciłam na to uwagi.
- Powiedz mi Mo o co chodzi? Co takiego mrocznego ukrywa Marco? - wypytywałam go 
- Oj Leno za dużo chciała byś wiedzieć. Marco jak by chciał powiedział by ci sam. Po prostu zapomnij o tym co ci powiedziałem - rzekł poważnie i schował dłonie do kieszeni swojej bluzy. 
- Uciekasz przed tym? Dlaczego? Boisz się czegoś? Przecież nic mu nie powiem - mówiłam
Zapomniałam już całkiem o tej lafiryndzie, którą dziś zaprezentował nam Marco. Teraz chciałam się tylko dowiedzieć co wie Leitner a nie chce powiedzieć mi. 
- Ja się niczego nie boję a już na pewno nie Reusa - zaśmiał się sarkastycznie Mo - Po prostu mówię że Marco nie jest taki słodki za jakiego go masz. Twój brat pewnie wie o czym mówię.
- Więc mi nie powiesz - podniosłam lekko głos
- Leno nie bądź taka ciekawska. Ciekawość doprowadziła już wiele osób do zguby. Więc uważaj na siebie - powiedział Mo i pomógł mi wstać z ławki.
 Nie pytałam już o nic więcej. Milczałam rozmyślając co mógł mieć na myśli Mo mówiąc że ciekawość doprowadziła już wiele osób do zguby. Nie wiedział co o tym myśleć. Piłkarz odprowadził mnie do domu. Nasz spacer trwał chyba dłużej niż myślałam, gdyż w domu świeciły się już światła co oznaczało że Mario i Wiki już wrócili. 
Pożegnałam się z brunetem i weszłam do domu. Wiktoria już spała za to Mario siedział na kanapie i nad czymś myślał. Gdy tylko zauważył że weszłam do salonu  podniósł wzrok na mnie. Był jakiś nieobecny. Jego brązowe tęczówki, były o wiele ciemniejsze niż zazwyczaj. Bił od nich chłód.
- Gdzie byłaś panno Leno? - zapytał beznamiętnie, jak by w ogóle nie chciał wiedzieć. 
- Byłam z Mo na spacerze - odpowiedziałam i nagle przypomniałam sobie słowa Mo, które jasno mówiły, że Mario też wie coś o Reusie - możemy pogadać? - zapytałam 
Goetze tylko wstał z kanapy i stanął na przeciwko mnie. Po raz pierwszy nie czułam się bezpieczna w jego towarzystwie. Był zły. Wręcz wściekły. Nie wiedziałam co doprowadziło go do takiego stanu. 
- Chciała bym Cię o coś spytać - rzekłam 
- Mów - powiedział oschle 
- Dziś dowiedziałam się coś o przeszłości Marco. Podobno jest w niej coś mrocznego. Coś o czym ty wiesz - powiedziałam 
- Leno nie powinnaś wpierdalać się w nie swoje sprawy - warknął Mario - Jesteś nierozsądna. Lepiej nie drąż dalej tego tematu. Tak będzie lepiej dla Ciebie - syknął przechodząc obok mnie 
Moja ciekawość wzrastała jeszcze bardziej. Tak samo jak strach. Nigdy nie widziałam Mario w takim stanie. Może to o czym mówił Leitner dotyczy nie tylko Reusa ale też i mojego brata. Musiałam to sprawdzić.

************************************************

Wróciałam ;)
To pierwszy rozdział jaki udało mi się napisać od dłuższego czasu.
Nie wiem kompletnie jak wam się spodoba, więc zostawiam do wasze oceny.
Namieszam tu jeszcze bardziej o czym pewnie świadczy już końcówka rozdziału. 
POZDRAWIAM :*****

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 17

 * Lena *

Pod posesją Marco byliśmy po jakimś kwadrancie. Mario zaparkował pod jego bramą i skierowaliśmy się w stronę domu gospodarza. Już na dworze było słychać głośną muzykę. Przed drzwiami stał Roman wraz z Mo palący fajkę. Przywitaliśmy się z nimi i weszliśmy do środka. Reus gdy tylko nas zobaczył podszedł by się przywitać. Jednak gdy chciał mi coś powiedzieć ruszyłam w innym kierunku zostawiając go samego. Poszłam do kuchni gdzie spotkałam Roberta.
- Masz - powiedział podając mi kolorowego drinka
- Mam nadzieję że jest lepszy od tego, który zaserwowałeś mi na ostatniej imprezie - zaśmiałam się
- Mam nadzieję że ten nie wyląduje na mojej koszuli - zaśmiał się brunet ukazując tym samym słodkie dołeczki w swoich policzkach
Rozmawialiśmy chwilę. Dołączyła do nas również Ania. Popijaliśmy drinki bawiąc się doskonale. Muszę przyznać że zaczynało nam szumieć w głowie. Pewnie siedzielibyśmy tam dalej gdyby nie zawołał nas Reus. Wszedł na stół prosząc wszystkich o uwagę
- Otóż zebrałem was tutaj aby kogoś przedstawić - powiedział zadowolony - Oto moja dziewczyna Eva - dokończył pomagając dziewczynie stanąć obok niego
W pomieszczeniu zapanowała cisza. NIkt nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
- Wygląda jak szmata. Podobną wycierałam dziś podłogę - wypaliłam tak że wszyscy się na mnie spojrzeli
Robert zaczął się śmiać a Ania ledwo powstrzymując śmiech próbowała go uspokoić. Na marne bo w ślady Lewandowskiego poszło większość zgromadzonych
- Coś ty powiedziała - krzyknęła porządnie wkurzona Eva
- To że wyglądasz jak urodzona kurwa. Skąd Marco Cię wziął? Z zakrętu? - zapytałam ze śmiechem
Byłam wściekła. Ta wredna małpa odbiła mi Marco. To jej nie ujdzie płazem.
- Chyba się rozpędziłaś dziewczynko - powiedziała Eva próbując zejść ze stołu
- Chyba nie - rzekłam i pociągnęłam ją za rękę tak, że gdyby Marco jej nie złapał pewnie spadła by na ziemię obijając przy okazji swój wytapetowany ryj
- Dziewczyny uspokójcie się - próbował nas rozdzielić Reus
- Zamknij się ty męska dziwko - krzyknęłam do niego
Nerwy mi puściły i z całej siły wymierzyłam Evie cios w policzek. Ta dostała szału i rzuciła się na mnie z pięściami. Za chwilę leżałyśmy na ziemi wymierzając sobie ciosy. Gdyby nie Reus i Mo, którzy nas od siebie odciągnęli chyba bym tą sukę zabiła. Jedno jest już pewne przyjaciółkami nie zostaniemy. 
- Chodź Lena. Pójdziemy się przejść może trochę ochłoniesz - powiedział z troska Moritz
- Okey. Ale z nią jeszcze nie skończyłam - powiedziałam i wyszłam razem z Mo z posesji Reusa
Widziałam na sobie wrogie spojrzenie Evy. Ta wredna małpa zapłaci mi za to.

***********************************************************************************

Tak jakoś naszła mnie wena i napisałam wczoraj wieczorem kolejny rozdział ;D
Lena znów pokazała pazur ;3 
                                                        Jak myślicie dojdzie do kolejnych konfrontacji dziewczyn?  

Eva Bursche - Nowa dziewczyna Marco Reus. Leci na jego kasę i sławę.
 Po imprezie u Reusa Utrudnia życie Lenie w którą uważa za swoją rywalkę.