niedziela, 28 września 2014

Rozdział 19

Rano obudziłam się w nijakim nastroju. Wczorajsza noc dała mi dużo do myślenia.  Miałam przeczucie, że duet Goetzeus coś przede mną ukrywa  Ale dlaczego nie zobaczyłam tego wcześniej. Nie miała pojęcia. Bolała mnie głowa.  Wyjęłam telefon z zamiarem zadzwonienia do Mo, gdyż wiedziałam, że muszę z niego wyciągnąć coś więcej. Już miałam nacisnąć zieloną słuchawką, gdy zobaczyłam nową kopertę z wiadomością SMS. Była od Marco. Zastanawiało mnie czego on może chcieć dziś ode mnie po tym jak wczoraj nawrzucałam jego nowej dziewczynie. Chciał się spotkać. Szczerze byłam pewna, że chce mnie za to wszystko porządnie ochrzanić, jednak chciałam się z nim spotkać. Ciągnęło mnie do niego i mimo, że wiedziałam iż ma dziewczynę cholernie chciałam go zobaczyć.
Tak to uczucie, że jest się w kimś zakochanym jest wciąż dla mnie obce i wcale go nie rozumiem. Powinnam znaleźć kogoś kto wreszcie pokaże mi co to znaczy kochać. Miałam nadzieję, że to będzie Marco, jednak wczoraj zostałam sprowadzona boleśnie na ziemię. On wolał jakąś tam Eve a ja chyba musiałam się z tym pogodzić.
- Hejoo siostra - do mojego pokoju wpadł uśmiechnięty od ucha do ucha Mario
Po jego dziwnym wczorajszym zachowaniu nie było ani śladu. Podejrzane. Nie chciałam jednak wywoływać kłótni toteż miło się z nim przywitałam.
- No hej - powiedziałam
- Nie widziałaś gdzieś mojej torby treningowej? - spytał z nadzieję w głosie - za chwilę ma po mnie przyjechać Reus a ja jej nie umiem nigdzie znaleźć - dokończył robiąc maślane oczka
- Leży w łazience na półce - rzekłam z uśmiechem
Cały Mario. Zawsze rzuca swoją torbę gdzie popadnie a potem nie może jej znaleźć
- Co ja bym bez ciebie zrobił Leno - rzekł składając na moim policzku soczystego buziaka
- No już leć grubasku bo się spóźnisz - pośpieszałam go
On tylko uśmiechnął się i już miał wychodzić gdy odwrócił się jeszcze na chwilę w moim kierunku.
- Wpadnij dziś na Idunę. Mamy otwarty trening o 13 a Marco chciał z tobą pogadać- rzekł poważnie i nie czekając na moją odpowiedz wyszedł z domu.
Przewróciłam teatralnie oczami i i zakryłam się kołdrą po sam czubek głowy.
Punktualnie o 13 zajęłam miejsce na trybunach stadionu i podziwiałam poczynania chłopaków. Trening przebiegał sprawnie, gdyż chłopacy nie chcieli zbytnio ośmieszać się przy fanach. Każdy najdokładniej jak tylko mógł wykonywał polecenia trenera. Gdybym ich nie znała uwierzyłabym, że w rzeczywistości są tacy precyzyjni, jednak za dużo czasu już z nimi spędziłam. Trener zadowolony z swoich podopiecznych chodził uśmiechnięty i wydawał kolejny polecenia. Kątem oka spostrzegłam jak Marco na mnie patrzy. Jednak on gdy tylko zobaczył, że go obserwuje odwrócił się w innym kierunku i udawał, że rozmawia z Mikim. Nie zwróciłam na to specjalnie uwagi, wiedząc iż pewnie dąsa się na mnie za wczoraj.
- Hej Lenka - usłyszałam zza moich placów
Obejrzałam się za siebie i ujrzałam uśmiechniętą Anię.
- Hej Anka - rzekłam z uśmiechem gdy ta usiadła koło mnie
- Co siedzisz tak sama? - zapytała
- Jakoś nie specjalnie chce mi się siedzieć z dziewczynami i tą całą Evą - powiedziałam pokazując palcem roześmiane dziewczyny
- Widzę że nie jestem jedyna, która jej nie znosi - rzekła zaczynając się śmiać- wredne, plastikowe babsko.
Rozmawiałyśmy przez całą resztę treningu. Anię bardzo lubiłam. Umówiłyśmy się na wspólne zakupy jutro oraz że pójdziemy razem na siłownie. Lewandowska uwielbia aktywność fizyczną i obiecała, że zarazi mnie tym. Nigdy nie narzekałam na tuszę, bo jestem osobą chudą, ale trochę mięśni nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
Gdy trening dobiegł końca pożegnałam się z Anią i wyszłam przed stadion, gdzie miałam spotkać się z blondynem. Po chwili zobaczyłam go jak opuszcza obiekt z tą szmatą.
Jednak ku mojemu zdziwieniu Marco pożegnał się z nią i ruszył uśmiechem w moim kierunku. Jego włosy rozwiewał wiatr, ale nawet w takich wyglądał seksownie. Z każdym jedo krokiem moje serce zaczynało bić szybciej. Czy to możliwe, że ja wreszcie się zakochałam. Tak naprawdę. NIe miałam pojęcia co się ze mną działo w tamtym momencie.
- Panno Leno chyba musimy porozmawiać - rzekł poważnie
Ja tylko kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Marco otworzył mi drzwi do swojego samochodu a następnie sam zajął miejsce kierowcy.
- Leno wiesz, że twoje wczorajsze zachowanie było nie na miejscu - zaczął spoglądając na mnie swoimi ciemniejszymi niż zazwyczaj oczami - Jednak nie mam ci tego za złe -dodał poprawiając się na siedzeniu i wracając wzrokiem na drogę. 
Nic z tego nie rozumiałam.  W takim razie po co chciał się ze mną spotkać skoro nie ma ochoty mnie zjebać.  Spojrzałam na niego niepewnie. Był tak cholernie przystojny. Skupiony na drodze. Z lekkim dwu dniowym zarostem, który sprawiał że był jeszcze bardziej pociągający. Nawet nie wiem kiedy przygryzłam dolna wargę. 
- Porozmawiamy jak dotrzemy na miejsce - rzekł - I nie patrz tak na mnie. To cholernie mnie rozprasza Leno - rzekł spoglądając na mnie na co ja z niewyjaśnionych przyczyn oblałam się rumieńcem.
Odwróciłam wzrok i skupiłam się na krajobrazie zza okna. Nie miałam pojęcia dokąd zmierzamy. Rozsiadłam się wygodnie na skórzanym siedzeniu aston Martina Reusa i uważnie go obserwowałam. Dostrzegam niewielką bliznę z boku jego szyi. Dziwi mnie to że wcześniej jej nie zauważyłam. Jego blond włosy nadal znajdują się w nieładzie i jeden swawolny kosmyk opada mu na czoło. Tatuaże pokrywające jego rękę nadawały mu coś z Bad Boys'a. 
- Boże dlaczego ty jesteś taki idealny. Pierdolony Reus - klnę w myślach pożerając go wzrokiem. 
- Panno Leno rozpraszasz mnie gdy tak na mnie patrzysz. Mam wtedy wrażenie ze chcesz się ze mną kochać - wyrzuca z siebie
Na jego słowa czuje jak robię się purpurowa na policzkach.  Reus jest pewny siebie. Az za bardzo. Szybko odwracam się w drugą stronę, by nie zauważył że się rumienie. Jednak on nawet nie odwraca wzroku w moim kierunku.  Milczę nie wiedząc co mam odpowiedzieć. Z jednej strony nie chce być jego zabawka a z drugiej cholernie go pragnę. Jakieś dwie części mnie toczą ze sobą wewnętrzny bój. 
- Dokąd jedziemy - zręcznie zmieniłam temat
- Niespodzianka - powiedział spoglądając na mnie 
- Marco - rzekłam mierząc go wzrokiem - Wiesz, że nie lubię niespodzianek 
- Leno jesteś taka głupiutka - rzekł delikatnie i zaczął się śmiać - Ale niech Ci będzie. Jedziemy do takiej odległej knajpki na obrzeżach Dortmundu, gdzie będziemy mogli w spokoju pogadać.  
Uśmiechnęłam się tylko odwracają od niego wzrok. Resztę drogi milczeliśmy.

***************************

Z racji tego, że weekend spędzam chora w łóżku i do tego sama w domu postanowiłam coś napisać.
Rozdział zostawiam do waszej oceny. :)
Liczę na wasze motywujące komentarze, bo z moją weną jest ostatnio źle ;)
Pozdrawiam ;***

wtorek, 23 września 2014

Rozdział 18

Mo wyprowadził mnie z posesji Reusa. Byłam wściekła. Być może nie powinnam była od razu tak na nią najeżdżać, ale nie spodobało mi się to, że odebrała mi Marco. Marco, na którym teraz tak bardzo mi zależało. Czułam w środku kompletną pustkę. W tym momencie, przez swoją głupotę straciłam przyjaciela. Po policzku płynęły mi słone łzy.
- Mo proszę zabierz mnie stąd. Nie chce żeby ktoś widział, że płaczę. - powiedziałam nie przestając szlochać.
Nadmiar alkoholu sprawił, że straciłam nad sobą kontrolę. Wypowiadałam na głos słowa, których nigdy nie powinnam powiedzieć.
- Co ona ma czego na nie mam. Dlaczego to ją wybrał Marco a nie mnie. - szlochałam idąc chodnikiem - Straciłam go na zawsze
- Lena czy ty zakochałaś się Marco? - spytał zdziwiony Leitner
Stanęłam ja wryta, gdyż właśnie dotarło do mnie, że zdradziłam to mojemu towarzyszowi. Spojrzałam na niego niepewnie. Czułam, że oblałam się purpurą na twarzy. Mo lekko uśmiechnął się.
- Spokojnie, nikomu nic nie powiem - puścił mi oczko - swoją drogą nie wiedziałem że jesteś zdolna by kogoś pokochać
Na te słowa moje ciało przeszył dreszcz. Zawsze byłam przekonana, że nie umiem nikogo kochać. Byłam zimną suką bez uczyć. Nigdy nie płakałam, nigdy niczego nie żałowałam. Uczucie do Marco zaczęło mnie zmieniać. Zaczęłam kochać, ale ja nadal nie byłam kochana. To tak strasznie bolało. Moje serce pękało na miliony małych kawałeczków, których już nikt nie będzie wstanie poskładać. Przypominała mi się każda chwila spędzona z Marco. Każde spojrzenie, każdy dotyk. Jego pocałunek, każdy wyrażał coś innego. Doskonale pamiętałam te motylki w brzuchu, za każdym razem. Na te wspomnienia wybuchłam jeszcze większym płaczem. Usiadłam na pobliskiej ławce i płakałam jak małe dziecko, które zgubiło ulubioną zabawkę. Mo usiadł koło mnie i mocno przytulił. Nie mówił nic. Po prostu milczał. Byłam mu za to wdzięczna. Wtuliłam się w niego wylewałam strumienie gorzkich łez. 
- Jesteś taka naiwna Leno - powiedział Leitner 
Spojrzałam na niego zaskoczonym wzrokiem. Nie wiedziałam dlaczego tak mówi. 
- Marco to nie jest chłopak dla Ciebie. On chce tylko zerżnąć laskę i ją zostawić. Ty jesteś inna. Ty nie chcesz zrobić tego z pierwszą lepszą osobą. Wierz mi on chciał Cię po prostu wykorzystać. Tacy ludzie się nie zmieniają. Możesz mi wierzyć lub też nie, ale on ma za plecami rzeczy o wiele bardziej mroczne niż obracanie panienek w swojej sypialni. - rzekł powoli wstając z ławki 
Nie miałam pojęcia o co może mu chodzić.  Nie zauważyłam by Marco zachowywał się jakoś dziwnie. A może nie zwróciłam na to uwagi.
- Powiedz mi Mo o co chodzi? Co takiego mrocznego ukrywa Marco? - wypytywałam go 
- Oj Leno za dużo chciała byś wiedzieć. Marco jak by chciał powiedział by ci sam. Po prostu zapomnij o tym co ci powiedziałem - rzekł poważnie i schował dłonie do kieszeni swojej bluzy. 
- Uciekasz przed tym? Dlaczego? Boisz się czegoś? Przecież nic mu nie powiem - mówiłam
Zapomniałam już całkiem o tej lafiryndzie, którą dziś zaprezentował nam Marco. Teraz chciałam się tylko dowiedzieć co wie Leitner a nie chce powiedzieć mi. 
- Ja się niczego nie boję a już na pewno nie Reusa - zaśmiał się sarkastycznie Mo - Po prostu mówię że Marco nie jest taki słodki za jakiego go masz. Twój brat pewnie wie o czym mówię.
- Więc mi nie powiesz - podniosłam lekko głos
- Leno nie bądź taka ciekawska. Ciekawość doprowadziła już wiele osób do zguby. Więc uważaj na siebie - powiedział Mo i pomógł mi wstać z ławki.
 Nie pytałam już o nic więcej. Milczałam rozmyślając co mógł mieć na myśli Mo mówiąc że ciekawość doprowadziła już wiele osób do zguby. Nie wiedział co o tym myśleć. Piłkarz odprowadził mnie do domu. Nasz spacer trwał chyba dłużej niż myślałam, gdyż w domu świeciły się już światła co oznaczało że Mario i Wiki już wrócili. 
Pożegnałam się z brunetem i weszłam do domu. Wiktoria już spała za to Mario siedział na kanapie i nad czymś myślał. Gdy tylko zauważył że weszłam do salonu  podniósł wzrok na mnie. Był jakiś nieobecny. Jego brązowe tęczówki, były o wiele ciemniejsze niż zazwyczaj. Bił od nich chłód.
- Gdzie byłaś panno Leno? - zapytał beznamiętnie, jak by w ogóle nie chciał wiedzieć. 
- Byłam z Mo na spacerze - odpowiedziałam i nagle przypomniałam sobie słowa Mo, które jasno mówiły, że Mario też wie coś o Reusie - możemy pogadać? - zapytałam 
Goetze tylko wstał z kanapy i stanął na przeciwko mnie. Po raz pierwszy nie czułam się bezpieczna w jego towarzystwie. Był zły. Wręcz wściekły. Nie wiedziałam co doprowadziło go do takiego stanu. 
- Chciała bym Cię o coś spytać - rzekłam 
- Mów - powiedział oschle 
- Dziś dowiedziałam się coś o przeszłości Marco. Podobno jest w niej coś mrocznego. Coś o czym ty wiesz - powiedziałam 
- Leno nie powinnaś wpierdalać się w nie swoje sprawy - warknął Mario - Jesteś nierozsądna. Lepiej nie drąż dalej tego tematu. Tak będzie lepiej dla Ciebie - syknął przechodząc obok mnie 
Moja ciekawość wzrastała jeszcze bardziej. Tak samo jak strach. Nigdy nie widziałam Mario w takim stanie. Może to o czym mówił Leitner dotyczy nie tylko Reusa ale też i mojego brata. Musiałam to sprawdzić.

************************************************

Wróciałam ;)
To pierwszy rozdział jaki udało mi się napisać od dłuższego czasu.
Nie wiem kompletnie jak wam się spodoba, więc zostawiam do wasze oceny.
Namieszam tu jeszcze bardziej o czym pewnie świadczy już końcówka rozdziału. 
POZDRAWIAM :*****