Gdy podjechaliśmy pod mój dom zobaczyłam na tarasie Mojego brata z Wiki i Marco. Już wiedziałam że zaczną się pytania kto Cię przywiózł, czy to twój chłopak i coś w tym stylu. Zsiadłam z motoru i ściągnęłam kask. Tomek uczynił to samo. Uśmiechnął się do mnie
- To może jutro pokażesz mi miasto, wiesz jestem tu od tygodnia i jeszcze nie za bardzo je ogarniam - powiedział z tym swoim nieziemskim uśmiechem
- Nie ma problemu - odpowiedziałam mu
- To o 16 przyjadę po ciebie - Rzekł
- Okey. To do jutra - powiedział i ruszyłam w kierunku furtki
Tomek odpalił motor i już po chwili znikł mi z pola widzenia.
- Uuuuu czuję że ktoś tu dziś zaliczył - powiedział Marco gdy tylko przeszłam koło niego
- Zamknij mordę Reus - powiedziałam spoglądając swoim morderczym spojrzeniem na Marco
- Dobra, już dobra - powiedział śmiejąc się - Wiem że czekasz aby przeżyć swój pierwszy raz ze mną - dodał znacząco ruszając brwiami
- Jasne, o niczym innym nie marzę - powiedziałam z ironią - Ale wątpię byś tym swoim małym kołkiem mnie zadowolił - dodałam i sądząc po jego minie wygrałam tą wymianę zdań
- Widzę ostro - powiedział Mario pokładając się ze śmiechu. Jak widać złość z dzisiejszego południa mu przeszła.
- Z tym idiotą nie idzie inaczej - powiedziałam
- Nie przesadzaj, bo ten idiota świetnie całuje - rzekł blondyn
- Cóż za skromność - powiedziałam ze śmiechem
- Dobra starczy tych kłótni, masz tu piwko i siadaj z nami - powiedział Mario
- Nie mam ochoty na piwo - powiedziałam siadając na brzegu tarasu
Wzięłam szklankę z sokiem pomarańczowym i patrzyłam na ostatnie promienie słońca chowające się bez pośpiechu za horyzontem. Upiłam łyk soku rozkoszując się tym widokiem. Nie wiem dlaczego ostatnio tak rzadko podziwiam zachód słońca. Gdy jeszcze żyli moi rodzice lubiliśmy razem siadać na tarasie lub w ogrodzie i po prostu milcząc podziwiać jak słońce znika za horyzontem. Od tego czasu bardzo się zmieniałam. Wtedy jeszcze byłam grzeczną, pomocną i miłą dziewczyną. Wzorową uczennicą. Jednak od śmierci rodziców jestem wredna, chamska i pyskata. Zamiast się uczyć, chodzę na ostro zakrapiane imprezy. Wiem że rodzice nie byli by ze mnie dumni, ale tylko wtedy wiem że poradzę sobie z problemami. Podziwiam ludzi, którzy mimo wszystko znoszą moje humorki. Był początek września. Wieczory były już chłodne. Nagle poczułam że ktoś przykrywa moje nagie ramiona bluzą. Odwróciłam się w tamtym kierunku i zobaczyłam Reusa siadającego koło mnie. Uśmiechnęłam się do nie go w ramach podziękowania za bluzę. On tylko odwzajemnił uśmiech i odwrócił głowę podziwiając ten sam widok co ja. Mimo tego że brzydziłam się tym jak traktuje dziewczyny, był mi bliski. Był moim przyjacielem, mimo wszystko. Mino Tego że cały czas skaczemy sobie do gardeł i dogryzamy na każdy możliwy sposób. On też się zmienił. Kiedyś szanował każdą dziewczynę. Teraz ma co noc inną. Nigdy nie odważyłam się go zapytać, dlaczego to robi. Może dlatego że boję się jego odpowiedzi. Siedzieliśmy tak milcząc aż słońce zaszło zupełnie. Wiki i Mario pojechali gdzieś nie mówiąc nam nic.
- Cudowny widok - powiedział wreszcie Marco
- Zawsze lubiłam oglądać zachód słońca z rodzicami - powiedziałam ze smutkiem
- Tęsknisz za nimi? - zapytał
- Nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedziałam spoglądając mu w oczy
Po moim policzku spływała samotna łza, którą blondyn natychmiast otarł. Objął mnie ramieniem.
- Wydajesz się być na to wszystko obojętna - rzekł po pewnym czasie
- Bo staram się być silna, tylko jak widać nie zawsze mi to wychodzi - powiedziałam
- Nie w każdej sytuacji musisz być silna - rzekł - w niektórych sytuacjach możesz pokazać swoją słabość. Dać się chłopakowi sobą zaopiekować
- Nie zamierzam mieć chłopaka - rzekłam obojętnie
- Ja mogę się tobą opiekować - rzekł
- Ty się opiekujesz co noc inną - powiedziałam ukradkiem zerkając na niego
- Ale tak jak przyjaciel - powiedział przytulając mnie mocno
- Okey - rzekłam i uśmiechnęłam się do niego
- Przyjaciele? - spytał
- Na zawsze - odpowiedziałam ze śmiechem i przybiłam mu żółwika
- To chodź do domu, bo robi się strasznie zimno - powiedział i przerzucił mnie przez ramię
- Puszczaj mnie ty idioto - krzyczałam śmiejąc się w niebo głosy
- Blond zołza - powiedział i rzucił mnie na kanapę a potem zaczął gilgotać
- Marco - nie mogłam opanować śmiechu - błagam przestań
- Nie ma mowy - powiedział - masz mnie przeprosić za tego idiotę
- Przepraszam - odpowiedziałam ze śmiechem
- No i to mi się podoba - powiedział pomagając mi wstać
Poszliśmy do kuchni i postanowiliśmy zrobić sobie kolacje. Jak sądziliśmy na zakochańców nie było co czekać, bo pewnie i tak nie wrócą na noc. Zrobiliśmy sobie naleśniki, które ze smakiem zjedliśmy. W kuchni zostało istne pobojowisko. Wspólnie postanowiliśmy posprzątać, ale to tylko pogorszyło sytuacje, gdyś za chwilę oboje byliśmy od stóp do głów w mące. Kuchnia jak i my była cała biała.
- Oj ty brudasie trzeba Cię wykąpać - powiedział z chytrym uśmiechem Marco
- Nie, tylko nie to błagam - powiedziała doskonale wiedząc co chce zrobić blondyn
Jednak nim zdołałam zorientować co się dzieje, blondi już niósł mnie w kierunku ogrodu. Próbowałam jakoś się uwolnić z jego objęć jednak to nic nie dało bo już za chwilę bezczelnie zostałam wrzucona do basenu. Jednak pociągnęłam za sobą Marco on wpadł do niego zaraz po mnie. Mimo tego że na dworze było już chłodno, nam to nie przeszkadzało i jak dzieci chlapaliśmy się nawzajem wodą. Po jakiś 10 min wariaci wyszliśmy z basenu. Powędrowaliśmy do domu. Dałam Marco jakieś ciuchy Mario, bo przecież nie będzie siedział w tych mokrych i sama powędrowałam się przebrać. Później udało nam się doprowadzić kuchnie do porządku. Było coś po 24, gdy Marco postanowił wrócić do domu. Ja szybko Wzięłam prysznic i udałam się do mojego cieplutkiego łóżeczka. Nim zdołałam się zorientować zapadłam w głęboki sen.
***********************************************************************************************************************************************
Oddaje w wasze ręce 9 ;*
Mam nadzieję że nie zabijecie mnie za ten rozdział ;/
Jakoś nie miałam na niego pomysłu więc wyszedł jaki wyszedł ;c
Czekam na wasze opinie w komentarzach ;)