- No witam moją ulubioną bratową - powiedziałam i przytuliłam przyjaciółkę
- No hej - rzekła i uśmiechnęła się do mnie - Chwila, chwila masz jakąś inną bratową? - spytała
- No znajdzie się parę, Mario to obrotny kozok - rzekłam ze śmiechem - Ale nie tak jak Reus, więc się nie martw
- Ale czy ja się martwię - odpowiedziała cały czas się uśmiechając - To co ruszamy na zakupy?
- Tak! - krzyknęłam i już siedziałam w samochodzie.
Zaraz dołączyła do mnie Wiki. Kierowałyśmy się w stronę największej galerii handlowej w Dortmundzie. Dotarcie do celu zajęło nam ok. 20 min. Wyszłyśmy z auta i weszłyśmy do naszego raju na ziemi.W pierwszym sklepie Wiki upatrzyła sobie śliczne buciki. Oczywiście odrazu je kupiła. Później znalazłyśmy sobie sukienki. Wiktoria taką, ja natomiast postawiłam na tą. Pozostały mi jeszcze tylko buty. W końcu jednak kupiłam takie. Długo jeszcze szalałyśmy po sklepach. Kupiłyśmy prócz tego jeszcze mnóstwo innych rzeczy. W jednym ze sklepów wpadłam na świetny T-shirt, który kupiłam Reusowi, według mnie i Wiki idealnie do niego pasował. Po dwóch godzinach buszowania po sklepach postanowiłyśmy pójść na kawę a następnie do domu. Gdy podjechałyśmy pod mieszkanie, mimowolnie uśmiechnęłam się. Pod naszym domem stał Aston Martin Marco.
- Hahahahahaha jesteś pewna że chcesz mu dać tą koszulkę - Mówiła nie mogąc się powstrzymać od śmiechu Wiki
- No jasne - powiedziałam - myślę że jest bardzo... Hmmm... Oryginalna - dokończyłam i zaczęłam się śmiać
Weszłyśmy do domu. Chłopacy jak zwykle grali w Fifę. Wiki zajęła się powitanie z moim bratem a ja postanowiłam dać Reusowi prezent.
- Reusiaczku, mój najdroższy - zaczęłam
- Marco uważaj ona będzie coś chciała - mówił Mario
- Zamknij się głupku - powiedziałam patrząc na mojego brata - No więc wracając do tematu, Mam dla Ciebie Reus prezent
Gdy to powiedziałam Marco prawie zakrztusił się napojem, który właśnie pił
- Ty? Dla mnie? - Rzekł robiąc wielkie oczy
- Patrzcie ma Reusa, ma teraz większe oczy niż jak sra - rzekłam wskazując na blondyna Na co Mario i Wiki wybuchli nie pohamowanym śmiechem
- Grabisz sobie Lenuś, oj grabisz - rzekł farbowany blondyn
- No a tu masz swój prezent - powiedziałam i podałam mu torbę z niespodzianką
Gdy tylko zobaczył co mu kupiłam zaczął się śmiać. Nim się zorientowałam, blondyn przełożył mnie przez ramię i zaniósł do ogrodu po czym wrzucił do basenu. Na moje nieszczęście pogoda nie była zachwycająca, przez co woda była lekko mówiąc lodowata. Jak szybko do wody wpadłam tak szybko z niej wyszłam.
- Reus idioto, to ja do ciebie z dobrym sercem a ty co - krzyczałam do niego
- Oj Lena, ja po prostu chciałem Cię ostudzić, bo wyczułem w tym prezencie podtekst - nie dałam mu skończyć
- Dla własnego dobra milcz, tam nie było żadnego podtekstu - gorączkowałam się a Marco tylko się śmiał
Gdy tylko weszłam z powrotem do domu Wiki i Mario pokładali się ze śmiechu wiedząc mnie całą mokrą
- A wam co, to nie było wcale śmieszne - mówiłam - Idę się przebrać
Reszta południa minęła nam w dobrych humorach. Oczywiście nie obyło się bez kłótni między mną a Marco. A o godzinie 18 każdy poszedł szykować się na wieczorną imprezę.
******************************************************************************************************************
No to mamy drugi rozdział ;)
Miał wyjść lepszy a wyszła kicha ;/
Może 3 będzie lepszy ;* Oby :)
-