wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 13

Mimo wczesnej pory na dworze było bardzo jasno. Szliśmy ulicami Dortmundu nigdzie się nie spiesząc.  Mijali nas ludzie, którzy spieszyli się do pracy, dzieci, które szły do szkoły. Tylko my wolnym krokiem przemierzaliśmy miasto bez celu. Spojrzałam na Marco. Widać było po nim że się nie wyspał. Ale w końcu to on chciał tak szybko wyjść.
 - Jadłaś już śniadanie? - zapytał mnie
 - Tak - powiedziałam uśmiechając się do niego
 - Ja nie zdążyłem, więc chodźmy do jakiejś knajpki. Ja coś zjem a ty napijesz się czegoś - rzekł uśmiechnięty
 - No dobra niech ci będzie grubasku - powiedziałam śmiejąc się
 - Jaki grubasku, to są same mięśnie - rzekł poważnie i podniósł swoją koszulę bym mogła zobaczyć jego idealnie wyrzeźbiony tors
Spowodował tym pisk młodych dziewczyn, które właśnie nas mijały. Oczywiście potem musiałam im zrobić zdjęcie z chwalusiem Marco. Dalsza droga minęła nam w spokoju. Po 15 minutach spaceru siedzieliśmy w naszym ulubionym bistro. Marco zamówił sobie śniadanie a ja gorąca czekoladę. Podziwiałam się że byłam wstanie wstać o tak wcześniej porze. Patrzyłam jak siedzący naprzeciwko mnie Reus konsumuje posiłek. Jego idealna buźka, która teraz była skupiona na jedzeniu wyglądała cudownie. Gdy zauważył że mu się przyglądam uśmiechnął się do mnie. Gdy skończył jeść śniadanie ja dopiłam szybko mój napój, zapłaciliśmy i wyszliśmy z pomieszczenia.
- To co robimy teraz? - zapytałam
- Skoczymy zrobić jakieś zakupy bo u mnie lodówka świeci pustkami - rzekł z zacieszem
- Okey niech ci będzie - odpowiedziałam
Ruszyliśmy w kierunku sklepu spożywczego. Gdy weszliśmy do środka była tam może tylko jedna osoba. Marco wziął wózek i zaczęliśmy robić zakupy. Oczywiście prócz rzeczy potrzebnych w wózku znalazło się pełno rzeczy bez, których szło by się obejść. Na przykład batoniki, czekolady, żelki, popcorn, ciastka, jakieś napoje i kup innych niezdrowych rzeczy.
 - I niech mi ktoś teraz powie że sportowcy zdrowo się odżywiają - zaśmiałam się z niego
- No Robciu się odżywiania zdrowo - powiedział najpoważniej jak mógł ja tam dobrze wiedziałąm że chłopacy z tego powodu mają z Lewandowskiego z szatni niezłą polewkę
 - No tak bo Ania mu nie pozwala inaczej. Same warzywa jak królik. Piękny i boski Królik Lewandowski - odpowiedzialam
 - Ale z ciebie złośliwa małpa - rzekł śmiejąc się
- Uczę się od najlepszych - odrzekłam pokazując mu język
I tak jakoś zaczęliśmy się przepychać że Marco wylądował na puszkach kukurydzy, które rozsypały się na prawie cały sklep. Zaczęłam zwijać się ze śmiechu widząc przerażoną miną Marco.
 - Szybko spierdalamy stąd - szepnął mi gdy podniósł się.
 No więc wzięłam nasz wózek i pojechaliśmy do kasy zapłacić. Kasjerka chyba wiedziała że ten kukurydziany rozpiździel na sklepie to nasza sprawka, gdyż nie patrzyła na nas pogodnym wzrokiem. Szybko spakowaliśmy zakupy i pędem opuściliśmy sklep. Z zakupami w rękach i uśmiechem na ustach ruszyliśmy do domu mojego dzisiejszego towarzysza.
 - Marco nigdy bym nie pomyślała że lecisz na kukurydzę - mówiłam
- Milcz - rzekł śmiejąc się Reus
- Może następnym razem założymy się o to czy na jednej imprezie, zaliczysz dwie puszki z kukurydzą - powiedziałam na co oboje wybuchliśmy śmiechem. Była dopiero 9:36. Odnieśliśmy zakupy do kuchni blondyna.  Zrobiliśmy sobie kawę i udaliśmy się do salonu. Marco wziął jedną czekoladę do zjedzenia. Ja włączyłam Tv i zaczęliśmy oglądać Trudne Sprawy.
- My byśmy się tam nadawali - zaśmiał się Rudasek
- Z twoim udziałem musieli by to puścić po 22 - zaśmiałam się
- Dlaczemu? - zapytał robiąc smutną minę
- Domyśl się geniuszu - powiedziałam i znacząco poruszyłam brwiami co wywołało śmiech u Rudasa.
- No, ale wiesz mógł bym być tym niemieckim Dariuszem - rzekł śmiejąc się
- Wiesz jakoś nie chciała bym cię spotkać w wannie - powiedziałam za co dostałam od Reusa łokciem w bok.
- Ja Cię już kiedyś spotkałem - powiedział na co oboje zaczęliśmy się śmiać wspominając pamiętną imprezę u Humiego.
Południe mijało nam w miłej atmosferze. Obejrzeliśmy jakiś film i właśnie mieliśmy się zabierać za zrobienie obiadu. Wyjęliśmy wszystkie potrzebne składniki i zaczęliśmy przygotowywać zapiekankę. Po nie całej godzinie starannego krojenia, gotowania makaronu i tarcia sera efekt naszych wypocin wylądował w pierniku. W czasie gdy danie miało się piec my postanowiliśmy posprzątać trochę kuchnię. Nie było to proste, ale jakoś nam się udało. Później ja nakryłam do stołu a Reus szukał czegoś do picia. Wreszcie udało mu się wygrzebać z szafy jakiś sok pomarańczowy. Gdy skończyliśmy można było już wyciągnąć z pieca nasz obiad. Ubrałam więc rękawice i ostrożnie wyjęłam zapiekankę. Reus w tym samym czasie naszykował na stolę deskę, na której będę mogła położyć gorące danie. Po chwili już konsumowaliśmy posiłek. Muszę przyznać że nie wyszło to tak źle. następnie pozmywaliśmy i postanowiliśmy udać do do kręgielni. Jak się okazało Marco był w swoim żywiole. Widać że bardzo lubił grać w kręgle.
Ja siedziałam przy stoliku popijając sok porzeczkowy i podziwiałam jak mój towarzysz cieszy się jak dziecko gdy uda mu się zbić prawie wszystkie kręgle. Byłam wpatrzona w jego idealne ciało, idealny uśmiech. Śliczne włosy jak zawsze starannie ułożone, modnie ubrany, zawsze ładnie pachnący. Tak to cały Marco. Szyło by się w nim zakochać, gdybym tylko nie wiedziała jak on traktuje dziewczyny to kto wie. Po chwili były blondyn usiadł koło mnie.
- O czym tak myślisz? - Zapytał
- Tak o wszystkim i o niczym - rzekłam i posłałam mu promienny uśmiech
- Chodź zagramy razem - powiedział wstając i podając mi rękę
- Ale ja nie umiem grać - zaśmiałam się
- Nauczę Cię - powiedział i pociągnął mnie w swoim kierunku
Nie miałam innego wyjścia jak zagrać z nim. Muszę przyznać że gra w kręgle wcale nie jest taka trudna. Udało mi się parę razy nawet zbić wszystkie kręgle z czego cieszyłam się może nawet bardziej niż Marco. Graliśmy jakieś dwie godziny, gdy stwierdziliśmy że pora na coś innego. Było dopiero kilka minut po 18.
- To co robimy teraz? - zapytałam
- Niespodzianka - powiedział
Gdy wyszliśmy z kręgielni zawiązał mi oczy chustką. Szliśmy nie za bardzo wiedziałam gdzie, bo w końcu trudno widzieć cokolwiek gdy ma się  zawiązane oczy. Weszliśmy do jakiegoś budynku i pokonaliśmy bardzo dużo schodów. Nagle poczułam jak w twarz uderza mi chłodne powietrze co znaczyło że znów jesteśmy na dworze.
- Uważaj - powiedział i stanął za mną obejmując mnie w pasie
To nie było całkiem do niego podobne. Ściągnął mi chustkę z oczów i oniemiałam. Przede mną rozciągała się cudowna panorama mojego ukochanego miasta jakim jest Dortmund. Spojrzałam w dół. Staliśmy na brzegu dachu jakiegoś wieżowca. Szczerze nie mogłam napatrzeć się na ten nieziemski widok jaki ukazywał się moim oczom.
- Pamiętam jak kiedyś powiedziałaś mi że lubisz oglądać zachód słońca, więc postanowiłem Cię tu wziąć i pokazać Ci ten - rzekł kładąc głowę na moim ramieniu
- Dziękuje - powiedziałam
- Chodź usiądziemy sobie - rzekł i ściągnął bluzę, by położyć ją na betonie gdzie mieliśmy usiąść
Usiadłam koło niego i wtedy mogłam dokładnie przyjrzeć się tatuażom, które zdobiły jego rękę.
- Podobają Ci się - zapytał, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia
- Bardzo - powiedziałam uśmiechając się - Zawsze chciałam mieć jakiś, ale nie odważyłam się nigdy sobie żadnego zrobić
- To chodź, zawiozę Cię do gościa, który zawsze mi robi tatuaże. Zna się na tym - powiedział przyglądając mi się
- No nie wiem - powiedziałam nie pewnie
- Na pamiątkę tego dnia, który spędziliśmy w dwójkę świetnie się bawiąc - rzekł uśmiechnięty
- No okey - zaśmiałam się - Ale to nie będzie boleć?
- Nie - opowiedział - jak coś to będę cię trzymał za rękę - dodał po chwili
Ostatni raz spojrzałam na panoramę Dortmundu i ruszyliśmy w stronę studia z tatuażem. Szliśmy zatłoczonymi ulicami Dortmundu. Na dworze powoli ściemniało się. Nawet nie wiem kiedy dotarliśmy pod cel naszej wyprawy. Weszliśmy do środka. Marco przywitał się z właścicielem studia. Powiedział mu że chciała bym zrobić sobie jakiś drobny tatuaż, a że akurat nikogo nie było to odrazu bez czekania mogłam go sobie wykonać.   Opisałam mu jak ma on wyglądać i koleś zabrał się do pracy. Widziałam kątem oka Reus, który siedział wygodnie na fotelu i przyglądał się mi. Uśmiechnęłam się do niego co on zaraz odwzajemnił. Po niecałej godzinie tatuaż był gotowy. Muszę przyznać że był piękny. Chciałam zapłacić tatuażyście za wykonaną pracę jednak Reus mnie wyprzedził. Gdy wyszliśmy z studia rzekłam
- Nie musisz za mnie płacić, mam swoje pieniądze i mogłam sama to zrobić - gorączkowałam się
- Nie marudź mi tu. On ma Ci o mnie przypominać - rzekł i złapał mnie za rękę
Szliśmy tak nie odzywając się, aż doszliśmy do parkingu, gdzie zaparkowany był samochód Reusa.
- A teraz ostatni cel naszej podróż - powiedział
- Mogę wiedzieć gdzie jedziemy - spytałam go z uśmiechem
- Niespodzianka - szepnął mi na ucho i otworzył drzwi do samochodu
Jechaliśmy miło rozmawiając i śmiejąc się co chwilę. Jeszcze nigdy nie spędziłam tak przyjemnie czasu z tym osobnikiem. Pokazał dziś że nie tylko jest dupkiem, który potrafi wykorzystywać dziewczyny, ale potrafi być też troszkę romantyczny. Po ponad pół godzinnej jeździe byliśmy nad jakimś jeziorem. Nie był to ten staw, nad którym byłam z Tomkiem.
- Widzisz ten domek niedaleko jeziora i ten jacht? - zapytał pokazując na wymieniane rzeczy
- Tak widzę - rzekłam
- No więc są moje, podobnie jak całe to wszystko co widzisz - rzekł - tu zawsze przyjeżdżałem z rodzicami jak byłem mały - opowiadał przytulając się do mnie
Później zabrał mnie nad brzeg, gdzie usiedliśmy ze spokojem. Tak chylił się ku końcowi dzień, który calutki miałam spędzić z Marco. Był wieczór. Na dworze robiło się coraz zimniej. Na ręce wyszła mi gęsia skórka.
Marco musiał to zauważyć bo otulił mnie swoją bluzą.
- Dziękuje - powiedziałam
- Nie ma za co - rzekł i wysłał mi uśmiech, który natychmiast odwzajemniłam
Siedzieliśmy jakiś czas rozmawiając i wpatrując się w gładką tafle wody na jeziorze. Może trwalibyśmy tak dłużej gdyby nie to że na dworze rozpętała się ogromna wichura. Zanosiło się na burze. Niebo zachmurzyło się zasłaniając przy tym wszystkie gwiazdy. NA dworze zrobiło się szaro. Wiatr szalał wyginając gałęzie drzew. Powoli zaczynało również padać.
- Chodź szybko do domu, nie będziemy wracać w taką pogodę - krzyknął Marco i złapał mnie za rękę ciągnąc za sobą. Gdy tylko wpadliśmy do domu i zamknęliśmy za sobą drzwi na dworze rozpadało się na dobre. Wysłałam tylko SMS do Mario że nie wiem czy wrócą na noc do domu i dołączyłam do Marco, który właśnie rozpalał ogień w kominku. Burza rozszalała się na dobre i  za chwilę pozbawiła nas prądu. Czułam że czeka nas długa noc.

********************************************************************************************

Wiem rozdział kompletnie o niczym ;c
Na wasze życzenie postanowiłam ocieplić troszkę relacje Marco-Lena ;*
Nie wiem na jak długo, ale jest ;)
W końcu udało mi się napisać też dłuższy rozdział ;D
Oddaje go w wasze ręce i liczę na ocenę w komentarzach, które strasznie motywują do dalszego pisania ;) 
 

środa, 7 maja 2014

Rozdział 12

(Nasze twarze były bardzo blisko siebie. Marco jeszcze zmniejszył tą odległość i wtedy....)

Ponownie szepnął mi na ucho
- Kocie szykuj się, jutro o 7 jestem po Ciebie - rzekł i zostawił mnie na środku parkietu w totalnym osłupieniu. Gdy oddalał się odwrócił się tylko na chwilę i pokazał dwa palce, co oznaczało że zaliczył dwie panienki i przegrałam zakład. Szybko odwróciłam wzrok od blondyna i udałam się do kuchni, gdzie Lewy właśnie robił degustacje drinków. 
- Lena co powiesz na tego drinka - zapytał mnie zalany w trzy dupy Lewandowski
Wzięłam od niego szklankę i tajemniczym drinkiem i upiłam łuk, który natychmiast wylądował na śnieżnobiałej koszuli Polaka. 
- Co to kurwa jest - wrzasnęłam tak że obudziłam Kubę, który tak się wystraszył że wypuścił z ręki swoje pół litra. To stłukło się. Biedny Kuba zaczął płakać że zabił swoją żonę, zbierając kawałki szkła z podłogi. 
- Moja koszula - zaczął płakać Lewy - a to był mój nowy drink: Wódka, Wino i Piwo. Zobacz jak zniszczyłaś mi bluzkę - rozbeczał się na dobre 
- Boże jacy Ci Polacy sentymentalni. Jeden płacze, bo stłukła mu się flaszka, drugi bo ma brudną koszulę - rzekłam śmiejąc się pod nosem i wyszłam z kuchni  zostawiając tą marzącą się dwójkę samą. 
W salonie nie zastałam lepszej sytuacji niż w kuchni. Na środku salonu leżały drzwi, które wcześniej wyważył mój brat a na nich smacznie spał Piszczu. Wtedy do głowy przyszedł mi szatański plan. 
- Myślisz o tym samym co ja - zapytał mnie znajomy głos zza pleców 
- Chyba tak - powiedziałam odwracając się z zacieszem na twarzy do blondyna. 
Wzięliśmy pastę do zębów i wysmarowaliśmy mu całą twarz a potem obkleiliśmy to dokładnie płatkami kukurydzianymi. NA koniec wzięłam szminkę i zrobiłam mu na szyi parę śladów. Ewa gdy tylko go zobaczyła wybuchła śmiechem i  poleciała po aparat żeby to uwiecznić. Mario i Wiki już pewnie jakiś czas temu wrócili do domu, więc ja też postanowiłam się zmywać. Reus stwierdził podobnie więc razem wyszliśmy z posesji Piszczków i pokierowaliśmy się w kierunku domu. Reus uparł się że mnie odprowadzi pod sam dom. Było już coś po 1. Dortmund nocą wyglądał cudownie. Uwielbiałam nocne spacery po tym mieście. Marco uśmiechnął się do mnie. 
- Nie mogę uwierzyć że taka ładna dziewczyna nie miała jeszcze chłopaka - powiedział zatrzymując się
- No widzisz. Jakoś tak wyszło i chyba się to raczej szybko nie zmieni - powiedziałam stając na przeciwko blondyna 
- A ten twój nowy kolego? - Zapytał niepewnie
- Tomek? - spytałam chodź  dobrze wiedziałam że to właśnie o niego chodzi 
- Tak - odpowiedział 
- Tomek to mój przyjaciel. Świetnie się czuje w jego towarzystwie, ale to tylko przyjaciel - powiedziałam patrząc w śliczne tęczówki Reus, które jakby w tym momencie mnie zahipnotyzowały. Czy to możliwe by czyjeś oczy tak na mnie działały. 
- Daj łapę - powiedział Marco z uśmiechem i splótł nasze dłonie.
  Ja tylko uśmiechnęłam się w jego kierunku. Czułam w tym momencie coś dla mnie całkiem obcego. Gdy szliśmy tak ulicami Dortmundu trzymając się za ręce w moim brzuchy chyba zadomowiło się stado motyli. 
- Jutro spędzimy razem calutki dzień - rzekł uśmiechając się do mnie
- Wiem i zaczynam się bać - odpowiedziałam ze śmiechem 
- Nie masz czego. Jestem całkiem nieszkodliwy - powiedział poruszając znacząco brwiami na co ja wybuchłam śmiechem 
- Powiedzmy że Ci ufam - powiedziałam  
Dalej szliśmy milcząc. Gdy doszliśmy do domu pożegnaliśmy się i pobiegłam do domu. Wzięłam szybki prysznic i już po chwili byłam w łóżku. Na wyświetlaczu pojawił się SMS. Był od Marco. 
Nie zapomnij jutro o 7 jestem po Ciebie. Słodkich snów :*
Szybko mu odpisałam.
Nie martw się nie zapomnę. Nawzajem ;*  
Odłożyłam telefon i nim się zorientowałam smacznie spałam. 
      Kolejnego dnia obudził mnie budzik. Była 6:10. Miałam nie całą godziną do przyjścia Reusa. Szybko wybrałam sobie ciuchy i pobiegłam wziąć prysznic. Potem szybko uczesałam się i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam na dół zjadłam szybkie śniadanie i o 6:55 byłam gotowa do wyjścia. Reus był punktualny i o godzinie 7 wyruszyliśmy na podbój Dortmundu. 

*******************************************************************************************************

Strasznie was przepraszam że tak dawno nic tu nie dodałam, ale nie mam w ogóle czasu żeby pisać ;c
Mam nadzieję że teraz już nie będzie takich długich przerw ;)
Życzę miłego czytania ;**